Dziś 24 marca. 15 już rocznica bandyckiego napadu NATO na Serbię. Pamięć przyćmiona przez wydarzenia ukraińskie, jednak zapomnieć nam nie wolno.

 

USA wspierały terrorystyczną organizację albańską UCK już od momentu jej powstania. Działania zbirów albańskich miały na celu wyparcie Serbów z ziemi która była kolebką jej państwowości, czyli z terenów Kosowa. Przeprowadzano ataki terrorystyczne na cywilów, atakowano posterunki policji, zakłady pracy, cerkwie, domy. Jednocześnie Albańczycy prowadzili wojnę propagandową w zachodnich środkach masowego przekazu, przedstawiając Serbów jako 'mordujących cywili” pomimo iż żaden albański cywil nie zginął, a stroną atakującą było samo UCK.

Pretekstem do rozpoczęcia zmasowanego ataku na Serbię, była rzekoma „masakra” w Racaku. Ta wieś była ostoją terroryzmu albańskiego, jednak serbskiej policji udało się terrorystów stamtąd wyprzeć, przy okazji konfiskując im magazyn broni. Jednak błędem policjantów było wycofanie się na noc ze wsi. Albańczycy podłożyli trupy swoich towarzyszy przebrane w ubrania cywilne, a następnego dnia szef misji weryfikacyjnej OBWE w Serbii, Amerykanin William Walker oznajmił po wejściu do Račaka, że zostało tam zastrzelonych czterdziestu albańskich cywilów.

Oczywiście przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała iż zmarli mieli na rękach proch i wszyscy przed śmiercią strzelali, ale tych wyników Zachód nie uznał.

Zorganizowano mające de facto poniżyć Serbów „spotkanie” w Rambouille niedaleko Paryża, gdzie próbowano narzucić Serbom wojskową okupację przez 28000 żołnierzy NATO którzy mieliby wkroczyć do Serbii, by strzec „praw cywilnej ludności albańskiej”. Oczywiście Serbia się na to nie zgodziła, w odpowiedzi na co NATO podjęło decyzję o interwencji, praktycznie natychmiast, co świadczy o tym że operacja była szykowana od dawna, a rozmowy pokojowe miały być tylko przykrywką.

Operacja zaczęła się 24 marca 199 roku. Trwała 78 dni. Jak podaje w „Przeglądzie prawosławnym Vladan Stamenkovic: „NATO rozpoczęło bombardowania, używając początkowo 371 samolotów, z czego 210 było samolotami USA. Ze względu na początkowo słabe wyniki militarne dowództwo NATO w drugiej fazie bombardowań trzykrotnie zwiększyło liczbę samolotów (do 1200). Wykonano około 30 000 nalotów i zrzucono ponad 20 000 ton śmiercionośnego ładunku, około trzy tysiące bomb i około tysiąca pocisków sterujących.” Te dane zgadzają się z oficjalnymi komunikatami NATO. Należy także dodać że użyto pocisków ze zubożonym uranem w wymiarze 100 ton, przez co w Serbii wzrosła o 44% zachorowalność na raka, co potwierdziła nawet BBC, a o czym wcześniej pisał belgradzki dziennik Polityka.

Zrzucano również bomby kasetowe, barbarzyńskie bomby zawierające ładunki z igieł lub plastikowe korpusy. Celem stawały się nie tylko zakłady pracy, rafinerie, mosty, ale również dziedzictwo ludzkości – prawosławne cerkwie i monastery zabytkowe z okresu średniowiecza, a także 7500 domów cywilów. Bombardowania nie ustały nawet na okres Świąt Wielkanocnych.

Serbowie bronili się bohatersko, na ile mogli. Udało im się zestrzelić także „niewidzialny” bombowiec F117, którego części przekazano Chinom, i za co w odwecie USA „pomyłkowo” zbombardowało chińską ambasadę.

Bandytyzm i bestialstwo natowskie szczegółowo omawiają pozycję „Wybacz im Serbio” Rudolfa Jaworka oraz „Bandytyzm NATO” Henryka Pająka, które serdecznie polecam.

Polska wzięła bardzo ochoczy udział jako nowy członek NATO w tym ataku na Serbię. Wprawdzie rządzący nie mogli wysłać samolotów, bo i nie było czego, polskie lotnictwo na skutek 10 lat rządów okrągłostołowców praktycznie straciło zdolność bojową, ale podjęto wielką ofensywę propagandową i kampanię szkalowania Serbów. Czyniły to w duchu jedności wszystkie istotne siły polityczne, jak i media z każdej strony. Podobną skalę zjednoczenia obserwujemy też dziś w trwającej nagonce na Rosję.

Polska też jako jedna z pierwszych uznała niepodległość bandyckiego tworu - „Kosova”. Dziś mówi się że Kosovo miało prawo powstać, a Krym od Ukrainy oddzielić się prawa nie miał. Jedyny argument jaki za tym stoi jest taki, że w powstaniu Kosova interes miał Zachód więc to musiało być dobre, a Krym to wraża Rosja przecież. Prawda jest jednak inna. Krym wrócił do Ojczyzny pokojowo, decyzją jego mieszkańców, bez jednego wystrzału, uwolnił się spod banderowskiej okupacji i kurateli. Kosovo natomiast powstało jako efekt agresji Zachodu, efekt śmierci 2000 osób i dramatu 60000 rannych i wypędzonych. Jako bandycki twór wykrojony z ziem serbskich od wieków. Ale dla NATO nie ma to znaczenia. Dziś te same medialne prostytutki co wtedy, sieją wrogą propagandę w rytm tych samych zachodnich werbli. Zmienił się jednak przeciwnik, a gwarantuję że z Rosją transgenderystom z Zachodu nie pójdzie tak łatwo jak z Serbią.

 

Pamiętajmy dziś o bandyckiej agresji, pamiętajmy o ofiarach. Przed moim domem dziś wisi flaga Serbii. Kosowo jest Serbskie i takie zostanie zawsze, tak jak zawsze Krym był rosyjski. I kiedyś Kosowo wróci do Macierzy tak jak teraz wrócił Krym.

 

( W notatce wykorzystałem dane pochodzące z artykułów w „Przeglądzie Prawosławnym” oraz oficjalne dane NATO i dane z komunikatów BBC. Zdjęcie: przegladprawoslawny.pl)